piątek, 6 maja 2016

Gdyby ludzie byli deszczem to ja byłbym mżawką, a ona huraganową ulewą

Tytuł: Szukając Alaski
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 320
Opis z okładki:
Życie Milesa Haltera było totalną nudą aż do dnia, gdy zaczął naukę w równie nudnej szkole z internatem. Wtedy spotkał Alaskę Young. Piękną, inteligentną, zabawną, seksowną, szaloną i do bólu fascynującą. Alaska owinęła sobie Milesa wokół palca, wciągając do swojego świata i kradnąc mu serce. Czy dzięki niej chłopak odnajdzie to, czego szuka? Wielkie Być Może – najintensywniejsze i najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości.
Głęboko poruszający debiut Johna Greena, porównywany z przełomowym Buszującym w zbożu J.D. Salingera, to powieść o myślących i wrażliwych młodych ludziach. Zbuntowanych, szukających intensywnych wrażeń i odpowiedzi na najważniejsze pytania: o miłość, która wywraca świat do góry nogami, o przyjaźń, której doświadcza się na całe życie.


NA WSTĘPIE OSTRZEGAM, ŻE RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOJLER(Y).

Życie Milesa Haltera było totalną nudą aż do dnia, gdy zaczął naukę w równie nudnej szkole z internatem. Wtedy spotkał Alaskę Young. Piękną, inteligentną, zabawną, seksowną, szaloną i do bólu fascynującą. Alaska owinęła sobie Milesa wokół palca, wciągając do swojego świata i kradnąc mu serce. Czy dzięki niej chłopak odnajdzie to, czego szuka? Wielkie Być Może – najintensywniejsze i najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości.

Głęboko poruszający debiut Johna Greena, porównywany z przełomowym Buszującym w zbożu J.D. Salingera, to powieść o myślących i wrażliwych młodych ludziach. Zbuntowanych, szukających intensywnych wrażeń i odpowiedzi na najważniejsze pytania: o miłość, która wywraca świat do góry nogami, o przyjaźń, której doświadcza się na całe życie. 

Gdy usłyszałam, że Szukając Alaski jest powieścią  podobną do Papierowych miast to podeszłam do tej książki z pewnym dystansem, bo Papierowe miasta niezbyt mi podeszły...
To był błąd.
Książka, która rozbiła moje serce na milion kawałków. Do napisania tej recenzji zbieram się od 6 dni.
Dżisaz, jeszcze się nie pozbierałam.
No, ale postaram się doprowadzić do takiego stanu, że będę mogła pisać.

OK, już.

Miles Halter porzuca swoje nudne życie na Florydzie przenosząc się do nudnej szkoły Culver Creek w stanie Alabama. Tam poznaje Chipa "Pułkowinika", który jest jego współlokatorem i jego przyjaciółkę Alaskę, w której się bezrganicznie, ale nieszczęśliwie zakochuje.
Klucha, bo taki pseudonim otrzymuje w nowej szkole, jest nieco zakompleksionym, chudym chłopakiem. Próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji, a jego nowi przyjaciele mu w tym pomagają. Po paru tygodniach z Pułkownikiem zachowują się, jakby się znali od czasów przedszkola.

Natomiast Alaska to Alaska. Dziewczyna, której nie da się dobrze znać. Myślisz, że wiesz o niej wszystko, po czym uświadamiasz sobie, że nawet nie przedarłeś(aś) się przez wierzchnią warstwę. Parę rzeczy można o niej powiedzieć na pewno - jest inteligentna, kocha czytać, uwielbia poezję i dosyć często zmienia nastrój.
Krótko mówiąc - człowiek zagadka.

Książka jest podzielona na dwie części - przed i po. W tej pierwszej części przyjaciele przeżywają wspólne przygody. Jest śmiesznie, zabawnie, trochę refleksyjnie, a wszystko zakrapiane winem truskawkowym.
Po już nie jest tak różowo. Chłopaki próbują odkryć, co się stało z ich przyjaciółką, jednocześnie próbując nie obwiniać się o tragedię. Tu już nie jest aż tak zabawnie, ale numer, który wywinęli Klucha ze spółką na cześć Alaski na dłuugo pozostanie w pamięci uczniów i będzie opowiadany przez pokolenia jako szkolną legendę.

Do końca nie potrafiłam uwierzyć w to, co się stało z Alaską. Pokochałam jej melancholijną, poetycką duszę, nawet, jeżeli bez powodu wybuchała płaczem/złością.
Do ostatnich stron miałam wrażenie, że dziewczyna wyskoczy zza jakiegoś drzewa z butelką Strawbery Hill i uśmiechem na twarzy, krzycząc "halo, chłopaki wróciłam, idziemy pić!".

Gdy dowiedziałam się, dlaczego Alaska zrobiła to, co zrobiła nie rozumiałam jej - wydawałoby się, że nie jest to aż tak poważne, by tak postępować. Jednak po dłuższej refleksji na temat bohaterki doszłam do wniosku, że dziewczyna i tak była bardzo nieszczęśliwa, a uśmiech był tylko jej przykrywką. Może i miała silny charakter, ale po pewnym czasie wystarczy błahostka i człowiek pęka. Nie usprawiedliwiam jej, ale też nie tępię. Raczej zachowuję neutralną opinię na temat jej postawy. (;

Uważam, że John Green odwalił kawał dobrej roboty. Pod płaszczykiem lekkiej opowieści przedstawia poważne problemy współczesnej młodzieży, a także skłania do refleksji nad zachowaniem naszym albo bohaterów danej książki. Książka na długo pozostaje w pamięci.

Jeśli chodzi o podobieństwa do Papierowych miast to rzeczywiście są. Margo/Alaska - pomysłowe, inteligentne, popularne, odważne dziewczyny, które znikają.
Q/Klucha - zakochani w dziewczynach, które zniknęły, a za cel stawiają sobie je odnaleźć. Po drodze odnajdują samych siebie.

Szukając Alaski trafia na listę ulubionych książek.  Polecam każdemu, nie tylko tym, którzy lubią rozważania na temat sensu ludzkiej egzystencji, ale każdemu. Ile osób, tyle znajdzie się interpretacji powieści i refleksji na jej temat.

Czytaliście? Jakie jest Wasze zdanie na jej temat?
Dajcie znać w komentarzach!

Do następnego posta!

1 komentarz:

  1. Czytałam ją jakiś czas temu, jednak jakoś średnio mi podeszła, tak samo jak Papierowe miasta. Była po prostu okey :) I nie dziwię się, ze napisanie recenzji tyle trwało, bo sama jak próbowałam to nic mi nie wychodziło sensownego :D

    OdpowiedzUsuń