piątek, 4 marca 2016

Słowiańskie bóstwa, pradawne obrzędy, romans i ogromna dawka humoru!

Tytuł: Szeptucha
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
Ilość stron: 352
Opis z okładki:
XXI wiek.
Polska wciąż jest królestwem rządzonym przez Piastów. Mieszko I jednak nie przyjął chrztu. Gosia po ukończeniu medycyny jedzie na wieś na obowiązkową praktykę u szeptuchy, wiejskiej znachorki, która jest podstawowym ogniwem polskiej służby zdrowia. Jako, że Gosia jest na wskroś nowoczesną, nie cierpi przyrody, panicznie boi się kleszczy i wierzy tylko w antybiotyki. Na dodatek jest samotna.
Okazuje się jednak, że wielką miłość można spotkać wszędzie, nawet w świętokrzyskim lesie. Tylko czy uczeń lokalnego wróża, najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego Gosia do tej pory widziała, naprawdę jest tym, za kogo go uważa? I co się stanie, gdy słowiańscy bogowie postanowią sprawić, by w nich uwierzyła?

Jak zapewne wiecie (albo i nie) uwielbiam książki pani Miszczuk. Tak po prostu, mam słabość do sarkastycznych bohaterek, przystojnych bohaterów i w ogóle całego wykreowanego prze tę autorkę świata.
Dzisiaj przychodzę z recenzją Szeptuchy, którą kupiłam w ciemno, i która utwierdziła mnie w przekonaniu, że każda książka tej autorki jest i będzie bardzo miła lekturą.

Mieszko I nie przyjął chrztu ponad 1000 lat temu i Polska cały czas jest królestwem, w którym obywatele modlą się do bogów, wierzą w każdy zabobon, przesąd. Polacy (a może Polanie?) mają swoją słowiańską kulturę, obrządki, które są obchodzone zarówno w wielkiej i nowoczesnej Warszawie jak i w malutkich wsiach. Może i z pewnymi różnicami, ale są obchodzone.

Gosia, a raczej Gosława do dziewczyna, która dopiero co skończyła studia medyczne i musi odbyć roczne praktyki u szeptuchy. Nie jest zbytnio zadowolona tym faktem - nie wierzy w magiczne działanie ziółek, zabobonów, ani w nic, czym szeptucha leczy swoich pacjentów. Musi opuścić swoją ukochaną, głośną, nowoczesną Warszawę i wyjechać na wieś. Ma obsesję na punkcie zarazków, bakterii, kleszczy i innych organizmów, które mogły by jej zagrażać. Pomimo tego, że skończyła studia, to musi się wiele nauczyć od swojej nowej nauczycielki. Nie wie nic na temat ziołolecznictwa. Ba! ledwo rozróżnia poszczególne zioła. Nie chce się tego uczyć, bo według niej to i tak nie działa, więc po co jej to? A poza tym to i tak nie pójdzie drogą szeptuchy, ale zostanie lekarzem. W dużym mieście. Kobieta, u której się uczy cierpliwie uczy ją wszystkich rzeczy najlepiej jak potrafi. I w pewnym stopniu przełamuje sceptycyzm bohaterki.
Gosia jest bohaterką, którą się pokochuje od razu. Trochę niezdarna, za to z ciętym językiem. Ubiera się w "zbroję przeciw kleszczom" i nie obchodzi ją to, że mieszkańcy wsi patrzą na nią jak na przybysza z kosmosu. Ochrona przed boreliozą najważniejsza!
Już w pierwszy dzień poznaje trochę tajemniczego, nieziemsko przystojnego Mieszka, ucznia miejscowego guślarza. Od razu zadomawia się w myślach dziewczyny i nie ma zamiaru wyjść. Pomaga jej w lesie, w nocy na drodze, troszczy się o nią. Ale. Kryje pewien sekret, o którym nie wie prawie nikt. Gosia dowiaduje się o nim przez przypadek, kiedy odkrywa też swój sekret. Jaki? Nie, nie zrobię Wam tego i nie napiszę. (:

W akcję był wpleciony wątek miłosny, nie lubię romansideł, ale tutaj, pomimo tego, że Gosia szaleje za Mieszkiem, to nie mamy ich dość. Nie ma tzw. "rzygam tęczą". Nie, nic z tych rzeczy. Nie jest to typowa książka o miłości. W sumie, to trudno określić gatunek, jaki reprezentuje ta książka.

Pomimo tego, że nie jestem fanką wsi, ani mitologii (nawet słowiańskiej) książka pochłonęła mnie do reszty. To przy niej najczęściej okłamywałam sama siebie mówiąc: "jeszcze jeden rozdział", co skutkowało tym, że na następny dzień wyglądałam trochę jak zombie, bo zasiedziałam się z książką.
Świat bogów, rusałek, upirów, strzyg sprawia, że co jakiś czas dostaniemy gęsiej skórki, ale to właśnie pokochałam w tej książce.

Wplecenie słowiańskich bogów w realia XXI wieku jest bardzo oryginalnym pomysłem w mistrzowskim wykonaniu. Książkę czyta się jednym tchem, nie chce się jej kończyć, ale sprawia, że chcemy coraz więcej i więcej. A potem kończymy książkę. I nie ma już nic.Tak, wtedy zaczyna się faza niedowierzania: "ale jak to już koniec?!". I pozostaje nam nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość i poczekać na drugą część.

Jestem w 100%, że kupię drugą część, od razu kiedy będzie dostępna w sklepach. Nie potrafię się już doczekać, żeby poznać dalsze losy Gosi i Mieszka.

Książkę z czystym sumieniem mogę polecić każdemu, niezależnie od tego, jaki gatunek literatury preferujecie. Przy tej pozycji po protu się nie można nudzić!

Na dzisiaj to wszystko,
do następnego posta!

8 komentarzy:

  1. Widziałam ją w Empiku i wiedziałam, że nie może być słaba. Szczególnie po historii WIktorii Biankowskiej :D Kurczę, ale mi apetyt na tę powieść zrobiłaś :D
    Pozdrawiam ciepło ;*
    Debby
    myslamipisane.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie pozostaje nic innego jak tylko biec do Empiku!
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Nie wiedziała, że to jest część cyklu, myślałam, że "Szeptucha" jest samodzielną powieścią. Mam ją w planach i mam nadzieję na podobny zachwyt. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka trochę przypomina mi Percy, że bogowie w XXI, przeprowadzka i no prawie nowy świat. Ale jeżeli jest tak dobra jak Precy to zakocham się w niej po uszy, zwłaszcza, że też uwielbiam książki Pani Miszczuk <3 Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedna z moich ulubionych pisarek <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Mam nadzieję, że weźmiesz udział - więcej szczegółów ;) http://books-lover.blogspot.com/2016/03/liebster-blog-award-1_12.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za nominację!
      Oczywiście, że wezmę udział! :D

      Usuń