środa, 2 września 2015

Jeśli zatęsknicie, szukajcie mnie pod powierzchnią buta...

Tytuł: Papierowe Miasta
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron: 393
Opis z okładki:
Quentin Jacobsen od zawsze zakochany jest we wspaniałej koleżance, zbuntowanej Margo Roth Spiegelman. W dzieciństwie przeżyli razem coś niesamowitego, teraz chodzą do tego samego liceum. Pewnego wieczoru w przewidywalne i nudne życie chłopaka wkracza Margo w stroju nindży i wciąga go niezły bałagan. Po czym znika. Quentin wyrusza na poszukiwanie dziewczyny, która go fascynuje, idąc tropem skomplikowanych wskazówek, jakie zostawiła tylko dla niego. Żeby ją odnaleźć, musi pokonać setki kilometrów. Po drodze przekonuje się na własnej skórze, że ludzie są w rzeczywistości zupełnie inni niż sądzimy.


O powieści się ostatnio zrobiło głośno, ponieważ w kinach była premiera filmu na podstawie książki. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym nie przeczytała Papierowych Miast. 

Jest to pierwsza książka Johna Greena, którą miałam przyjemność przeczytać, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać, acz kolwiek byłam całkiem pozytywnie nastawiona do autora, z powodu licznych pochwał w stronę autora.
Nie zawiodłam się, Green bardzo przystępnie pisze, młodzieżowym językiem, który nie jest wymuszony, ale "naturalny" i całkiem przyjemnie się czyta.

Sięgnęłam po książkę, ponieważ zaciekawił mnie zarys fabuły. Zakochany chłopak, wspólna przygoda, zniknięcie, poszukiwania i do tego jeszcze zakończenie szkoły (nie ma to jak czytać o zakończeniu szkoły, zaraz po skończeniu się wakacji...).

Jeśli nie wiecie, to książka podzielona jest na części (tak, jakby takie duuże rozdziały). Mnie najbardziej spodobała się część, kiedy to Margo w nocy przyszła do Q w nocy, żeby go wtajemniczyć w swój plan.
Najwięcej się działo i poniekąd najwięcej było powodów do śmiechu - wybryki Margo śmieszyły, ale tylko wtedy, jak się o nich czytało, ale nigdy bym nie chciała, żeby coś takiego zrobiła mnie.

Druga część to poszukiwania Margo, podążanie za wskazówkami, wszystko idealnie ze sobą współgra, układa się w spójną całość, nie ma żadnych niejasności itp.

Co do zakończenia - niby można było się go spodziewać, niby nie.

Pomimo tego, że to w pewnym sensie historia miłosna, nie było ckliwych i przesłodzonych dialogów ani wydarzeń, co bardzo mi się spodobało.

Reasumując: książka bardzo lekka, idealna na koniec wakacji, taka do odstresowania się. Pisana łatwym, przystępnym językiem, dzięki czemu szybko się czytało. Powieść wciągająca, wartka akcja, czytamy z zapartym tchem.

Ani trochę nie żałuję, że po książkę sięgnęłam i przeczytałam. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości zetknę się z innymi powieściami Greena, bo po Papierowych miastach mam bardzo pozytywną opinię o autorze i jego utworach.

Czytaliście Papierowe Miasta? Spodobały się?
A może czytaliście inne jego książki?
Dajcie znać w komentarzu!

1 komentarz:

  1. nie czytałam, ale słyszałam że każdy zachwyca się filmem :)

    Odwdzięczam się za każdy komentarz i obserwację :)
    http://eye-shadoow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń